Potrzebujesz pomocy? Napisz do nas fundacja@pomocnadlonpowypadku.pl

MOJA HISTORIA

f_o_nas

Życie przed wypadkiem:

foto-historia-meczPrzed wypadkiem byłem wielkim miłośnikiem sportu, w szczególności piłki nożnej. Szkołę reprezentowałem praktycznie w każdej dyscyplinie zaczynając od biegania poprzez siatkówkę, koszykówkę, kończąc na piłce ręcznej (osiągnęliśmy 4 miejsce w województwie śląskim w 2002 roku).

Moim marzeniem było jednak zostanie zawodowym piłkarzem. Trenowałem przez wiele lat miedzy innymi w juniorach Górnika Zabrze. Wyjechałem za granice gdzie rozpocząłem grę w SV Heimstetten oraz prace w DHL. Wszystko dobrze się układało do czasu choroby mojej mamy która niestety zmarła.

fundacja_cytat_historia1

Postanowiłem wrócić do domu i pomóc tacie (który został sam) w prowadzeniu gospodarstwa domowego. Z powodu problemów osobistych (załamania) po śmierci matki przestałem na jakiś czas grać foto-historia-strazak2w piłkę.

Od dziecka byłem również członkiem (najpierw młodzieżowej później dorosłej sekcji) Ochotniczej Straży Pożarnej. Marzyłem o pracy w Państwowej Straży Pożarnej, byłem pełnym energii chłopakiem który
marzył o tym by pomagać bliźnim w każdy możliwy sposób. Jak każdy młody chłopak chodziłem po imprezach i miałem dużo chęci do życia i spełniania swoich marzeń, niestety przyszedł dzień w którym zdarzył się ten straszny wypadek i wszystkie plany i marzenia prysły…..

 

Wypadek:

foto-historia-wypadek02.02.2010 pojechałem z kolegą do najbliższego miasta (Racibórz) po prezent na 18 urodziny drugiego kolegi na które tego wieczora mieliśmy się wspólnie wybrać. Po bardzo udanych zakupach poszliśmy jeszcze na łyżwy oraz do restauracji na pizzę, do autobusu powrotnego mieliśmy jeszcze 2 godziny czasu, spotkaliśmy znajomego który zaproponował, że podwiezie nas do domu wiec skorzystaliśmy z okazji no i niestety jak się potem okazało był to największy błąd który popełniłem w życiu.

Niewiele pamiętam z samego zdarzenia ponieważ straciłem przytomność. Wiem tylko z późniejszych opowiadań, że wpadliśmy w poślizg (było bardzo zimno, dużo śniegu) i uderzyliśmy w metalową barierkę która wbiła się w miejsce w którym siedziałem (jak się później okazało żyje tylko dzięki temu że jak zwykle zresztą nie miałem zapiętych pasów). Obudziłem się wiec po ok 4 tygodniach śpiączki farmakologicznej w szpitalu.

fundacja_cytat_historia2

Nie wiedziałem kompletnie co się stało, gdzie jestem, kim są ludzie otaczający mnie ledwo świadomy co się zemną dzieje. Przez cały czas wydawało mi się, że to jakiś koszmarny sen z którego w końcu się obudzę (nie umiałem się ruszać, mówić, czułem się jak więzień własnego ciała) okazało się jednak, że to nie sen. Po kilku dniach dowiedziałem się ze mieliśmy wypadek który ledwo przeżyłem i leże na Oddziale intensywnej terapii w szpitalu w Sosnowcu.

Początkowo nie zdawałem sobie sprawy z sytuacji. W późniejszymfoto-historia-wypadek1 czasie dowiedziałem się o obrażeniach jakie miałem, wtedy zdałem sobie sprawę z tego, że moje życie ciągle jest zagrożone. Nie umiałem chodzić, z ledwością mówiłem, całkowicie rozbity psychicznie bez wiary w to, że będzie lepiej.

Całe życie mi się zawaliło. Nie docierały do mnie słowa lekarzy. Nikt mi nie mówił co się faktycznie stało, o obrażeniach i o tym, że jestem pierwszym Polakiem któremu zrobiono taką operację dowiedziałem się dopiero później.
Rehabilitacja:

foto-historia-tytanowe-zebraPo tygodniach spędzonych na intensywnej terapii, gdy mój stan się ustabilizował przeniesiono mnie a właściwie to przewieziono na oddział rehabilitacji medycznej znajdującej się w tym szpitalu. Gdzie powoli i bardzo ciężko wracałem na nogi, pamiętam, że rehabilitanci byli zaskoczeni moim podejściem do życia i chęcią ćwiczenia i wrócenia do zdrowia. Niestety już wtedy wiedziałem że moje plany, marzenia i całe dotychczasowe życie zmieniło się diametralnie.

Nadszedł długo oczekiwany początek maja, w którym zostałem zwolniony do domu. Byłem najszczęśliwszym człowiekiem na świecie. Mimo, że w szpitalu bardzo się o mnie troszczyli i spotkałem tam naprawdę dobrych ludzi to bardzo chciałem być już z tata w domu. Wyszedłem na własnych nogach niestety z trudem się jeszcze poruszałem miałem niedowład prawej nogi prawej i ręki, Ciągły ból do którego zdążyłem już przywyknąć, trochę niwelowały środki przeciwbólowe. Wiedziałem, że jeszcze długa droga przede mną, lecz wierzyłem, że skoro dostałem szanse do życia muszę być silny i walczyć także dla bliskich mi osób, rodziny i znajomych, którzy cały czas byli przy mnie i głównie dzięki nim wiedziałem, że mam dla kogo walczyć, ćwiczyć i stanąć na nogi. W domu miałem notatkę z ćwiczeniami, które mam wykonywać oraz jeździłem do ośrodka Rehabilitacyjnego w Raciborzu.

Ciężka praca, wręcz setki zażywanych leków i zastrzyków sprawiły, że z dnia foto-historia-rehabilitacjana dzień było coraz lepiej. Dzięki pomocy finansowej taty oraz osób które spotkałem na swojej drodze po wypadku, byłem w stanie wykonywać wszystkie zalecenia lekarzy oraz pojechać na rehabilitacje nad morze. Rehabilituje się do dziś lecz największa pracę musiałem wykonać przez pierwsze dwa lata po wypadku.

 

Życie po wypadku:

foto-historia-terazMoje życie po wypadku całkiem się zmieniło. Inaczej patrzę na świat, inaczej podchodzę do życia i do wielu spraw. Miałem bardzo dużo wolnego czasu na przemyślenia, na wyciągniecie wniosków, na zaplanowanie nowych celów, marzeń. Przez cały okres finansowo wspomagał mnie tata i głównie dzięki niemu miałem warunki do życia. Pieniądze na leki i podstawowe wydatki dostawałem z zasiłku stałego z opieki społecznej. Byłem szczęśliwy, że ciągle żyje, że wszystko się dobrze skończyło, że spotkałem na swojej drodze ludzi którzy mi pomogli, wpłynęli na moje życie. Moim celem jest nadal pomaganie innym, oddaje krew, nadal jestem członkiem Ochotniczej Straży Pożarnej.

Lecz mój cel w życiu się zmienił. Chce zrobić coś większego, pomagać ludziom których spotkało to samo co mnie, którzy mieli wypadek samochodowy, pomagać rodziom takich ludzi bo wiem jakie to jest trudne. Wiem jakie są problemy z pieniędzmi i z pomocą medyczną w późniejszej fazie rehabilitacji ile to wszystko kosztuje. Wiem jak ciężko człowiekowi wrócić do normalnego życia, stąd mój pomysł o utworzeniu fundacji zajmującej się wypadkami komunikacyjnymi.